Zastanawiałem się wczoraj nad tym, czy nie wziąć na spacer piłki, co by z synami w parku pokopać .... plan podstawowy zakładał oczywiście karmienie kaczek i gołębi, ale generalnie była szansa na modyfikacje i dodatki.
Jako pomyślałem tak też zrobiłem i w lnianej czarnej torbie, wylądowała średniej wielkości dmuchana piłka która nie dosyć ze lekka to jeszcze wyporna.
Wyporność ważna rzecz - zwłaszcza kiedy dziecko, które ową piłkę, w rzeczonej torbie niesie, zaliczy zjazd do parkowego stawu po małej skarpie :)
To tylko tak brzmi dramatycznie brzmi - generalnie więcej strachu młodego, i zaskoczenia kąpielą na początku kwietnia, niż faktycznego niebezpieczeństwa. Nim dotknął wody już w niej stałem i go łapałem, ale ze swoje waży to się trochę zamoczył.
Morał - przewidujmy nie przewidywalne. Np. zaopatrujmy dzieci w dmuchane plażowe piłki.
Tak, tak .... i jako rodzice bądźby bardziej uważni .... chociaż z drugiej strony .... no jak babcie kocham do feralnego momentu, był przy mnie, trzymał się mnie i ogólnie siedział obok na trawie, a Ja zerkałem co chwilę na niego.
A i tak nie przestrzegłem .... co począć.
przynajmniej wiem że w Sochaczewskim parku, staw jest przy stromym brzegu, tak do kolan :)
Bądźcie uważni drodzy rodzice - czy dookoła głowy to nie przenośnia ... to fakt. Mnie akurat z tej strony i na chwilę, tych oczu zabrakło. I co ?? I na szczęście skończyło się na malowniczej przygodzie i smętnym powrocie do domu w mokrych ubraniach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz