środa, 8 stycznia 2014

Apokalipsa Z .... czyli jak to jest, po Hiszpańsku.

Przyzwyczaiłem się do tego że w kwestii Post Apokalipsy, ton nadają nasi drodzy przyjaciele z za oceanu. Zombie, świat zniszczony nuklearnym konfliktem, pandemia nieznanej choroby ... nie kto inni jak dzielni synowie i córki, z pod znaku gwiaździsto, pasiastego sztandaru, gotowi są stawić czoło wszelkim zagrożeniom i ocalić ludzkość.

No może jeszcze pomagają im Japończycy, ale to nie tyle naród co stan umysłu wiec - amerykanie wciąż są na czele.

Oczywiście są wyjątki. Ja akurat najszybciej przyswajam obrazki, więc też na nie najszybciej uwagę zwracam. Niemiecki "Hell" czy Brytyjki "28 Dni Później" są właśnie takimi wyjątkami, a pewnie jak bym chwilę się zastanowił to bym jeszcze kilka tytułów mógł dodać. Nie będę się rozpisywał o literackim Uniwersum Metro 2033 bo to się rozumie samo przez się :)

Ale miało być po Hiszpańsku.

"Apokalipsa Z", to seria na która natknąłem się, gdy po ostatnich wakacjach szukałem nowych tytułów w lokalnej księgarni. Zombie. Apokalipsa. Czemu by nie? Dodatkowo cena nie wygórowana bo mniej niż trzydzieści pięć złotych z pierwszą część, a stron mnogo. Skusiłem się.

Wybór okazał się ... nie najgorszy. Po pierwsze forma narracji, jako dziennika - najpierw Blogowego, potem papierowego.
Niby nic odkrywczego a jednak, w moich oczach szalenie sprawnie i wiarygodnie pokazuje to co jest bardzo często niedoceniane, czyli jak do tego doszło,. Krok po kroku zagłębiamy się w świat który pomimo iż wykreowany przez autora to jednak zbudowany jest na realnych fundamentach czy to prawdziwych miejsc czy procedur bezpieczeństwa w sytuacjach kryzysowych, tyle ze przeniesionych do nieznanego wcześniej zagrożenia.
Osoba z którą wyruszamy w podróż, to prawnik w jednym hiszpańskich miast, mieszkający na przedmieściach w nowoczesnym osiedlu.
Mrówka jakich wiele w dzisiejszym świecie. Żaden heros czy supermen. Nie ma specjalistycznego wyszkolenia survivalowego czy najnowocześniejszej technologii umożliwiającej przeżycie. Ma za to głowę na karku i otwarty umysł - potrafi szybko analizować i nie boi się ufać sobie i przeczuciom. Czy wszystkie jego wybory będą trafne - czas pokaże.

Ten się jednak nie myli kto nic nie robi.

Zawsze warto walczyć. Nawet kiedy pozornie sytuacja jest beznadziejna.





Lada dzień w sprzedaży pojawi się trzeci, ostatni tom.



Zapewne znajdzie miejsce w mojej biblioteczce, tak jak dwa poprzednie - a dokonania Loureiro Manela, będę teraz baczniej śledził. Kto wie co jeszcze popełni?

Odwiedzając w najbliższym czasie księgarnie zerknijcie łaskawszym okiem na nowości lub przekartkujcie przynajmniej co ciekawiej wyglądające okładki. Może najdziecie, tak jak Ja, coś co warte będzie waszej uwagi, nawet jeśli odrobinę odchudzi wasz portfel.

wtorek, 7 stycznia 2014

Zombie, Wampiry i .... zabawy histori.

Nadrabiam ostatnio zaległości filmowe.

Kosztem snu co prawda, ale sami wiecie - wszystko ma swoją cenę.

Postanowiłem wyróżnić wpisem dwa filmy które obejrzałem akurat jeden po drugim, a całość okrasiłem jeszcze dwoma seriami starego serialu w podobnym klimacie historycznym, bo też klimat i historia mają tu wiele do powiedzenia.

"Abraham Lincoln: Łowca Wampirów" oraz "Abraham Lincoln vs Zombie".

Gruby kaliber, co nie ??

Tytułem, dopełnienia, dodam jedynie że ów serial którego dwie księgi obejrzałem to, niezapomniany "Północ Południe".

Wielu się historią bawi. Filmy, komiksy, książki i co tylko przyjdzie do głowy. "Co by było gdyby to chyba jedna fajniejszych zabaw, pod warunkiem że zapoznałeś się z faktami i trochę zgłębiłeś to co opisano do tej pory na interesujący cię temat. A ważne jest to dlatego, że tylko wtedy naginanie, przeinaczanie i wszystkie świadome zabiegi realizatorskie, przyniosą rozrywkę.

Jeszcze kiedyś zapewne do tematu wrócę, lecz na tę chwilę ... meritum.

Tematyka wojny secesyjnej jest mi bliska niemal tak samo jak Zombie ... no może przesadziłem odrobinę. Zombie lubię trochę bardziej, ale i jedno i drugie to stawka medalowa.
Tak więc gdy zobaczyłem po raz pierwszy trailer o tym że Uczciwe Abe będzie kosił nieumarłych - tak pod postacią bezmyślnej tłuszczy, jak i szatańsko przebiegłych krwiopijców - wiedziałem już że oto przyszła pora na film.

Sami jednak wiecie, jak to jest z wolnym czasem. Mało. Zdecydowanie zbyt mało, aby móc go bezkarnie trwonić - to w końcu nie popijawa ze znajomymi, aby usprawiedliwiała takie marnotrawstwo godzin. Co to to nie.


Czas jednak w końcu znalazłem i na pierwszy ogień poszedł  "Abraham Lincoln vs Zombie".
Hm. Produkcja zdecydowanie o niższym budżecie i mniejszych możliwościach oraz uboższym zapleczu niż kolejny obraz o prezydencie USA. W samym przedstawieniu Zombie również znajduje pewne nie konsekwencje. Niby reagują na hałas, ale jak przetruchtać energicznie obok nich, to w sumie się nie zorientują że coś się dzieje. Są powolne i nie ogarnięte, jak Pan Bóg przykazał, a jednak zaskakująco szybko dostrzegają np ... otwarte drzwi i zaczynają je szturmować. Reszty nie zdradzę aby nie zepsuć zabawy, bo uważam że film wart jest obejrzenia, pomimo pewnych niedociągnięć, nawet w warstwie kostiumowej, a może nawet dla nich właśnie.
Bo widać w nim jak naprawdę skromny budżet i ograniczone zaplecze realizatorskie przekuto w całkiem składną historie z nie najgorszą (chociaż często przegadaną) fabułą oraz wykorzystano plenery które bardzo wiele zamaskowały.

Film powinni obejrzeć wszyscy ci którzy mają chęć stanąć za kamerą lub zostać "panami/paniami lezyselami". Ograniczone środki mogą dać fajny efekt. Liczy się sposób przedstawienia.



Na drugie danie poszedł "Abraham Lincoln: Łowca Wampirów".
Srogi zawodnik i zdecydowanie większy budżet. Piękne plenery, śliczne kostiumy i nawet kilku znanych aktorów + fajne wplecenie wątków historycznych do "mocno naciąganej" fabuły. ^_^
Ogólnie film akcji, przy którym zdecydowanie można odpocząć nie wysilając szarych komórek przesadnym obciążeniem w zakresie śledzenia lasów bohaterów, lub rozsupływania złożonych wątków osobowościowych. Krew leje się gęsto, wizualnie ładnie zrobiony i sporo się dzieje a nawet parę zabawnych dialogów się trafia - jednym słowem, przyjemny film dla tych, którzy po ciężkim tygodniu chcieliby odpocząć i  nie myśleć o niczym istotnym.
A jeśli jeszcze, chociaż pobieżnie, znamy historię Stanów Zjednoczonych to sporo rzeczy będzie dla nas dodatkowo zabawnych czy wręcz komicznych.

Tylko te wampiry ... ale, zawsze to lepsze niż Zmierzch, jak mówią.

Na razie to tyle - zerknijcie, obejrzyjcie, .... a nóż a widelec, coś wam się spodoba :)

piątek, 3 stycznia 2014

Polak Potrafi ... moim zdaniem :)

Podobno w Polsce nic się nie opłaca robić. Nie jesteśmy ani innowacyjni ani kreatywni. Nic nam nie wychodzi i w ogóle ... dramat, syf, kiła i mogiła. A jednak, czasem pojawiają się oznaki tego że CHCIEĆ TO MÓC, oraz POLAK POTRAFI. Wątpię, aby były to jaskółki, zwiastujące nową epokę rozrywki masowej w której główny nacisk będzie położony na jakość i zastosowanie w przyszłym, samodzielnym życiu, wymaganych umiejętności bądź efektu końcowego do którego uczestnicy dążą.

W któryś przedświąteczny  piątek, wyjątkowo byłem w godzinach porannych w domu. Dzięki temu miałem okazję obejrzeć odcinek, zupełnie dla mnie nowego programu, pt. " Mała Orkiestra".


Powyższy link, to niestety jedyny który znalazłem - akurat to jedna ze starszych uczestniczek.

Program jak program, tyle tego teraz nadają. Bazuje na utalentowanych dzieciach, pokazuje wyjątkowe jednostki obdarzone niesamowitymi umiejętnościami, które ponad posiadany talent poświęcają jeszcze ogrom czasu i sił na jego szlifowanie. Są emocje, jest kilkuosobowe Jury, które potrafi być srogie i ma swoje typy co widać po sposobie przekazywania informacji i doboru potencjalnych uczestników. Osoby między (chyba) dziesiątym a siedemnastym rokiem życia, są często bezbronne i stremowane więc też łatwo na nich, par excellence, grać i manipulować.

A jednak ... już po kilu pierwszych minutach, doszedłem do wniosku że i stosunek prowadzących program do uczestników i zachowanie jury wobec dzieci i młodzieży, jest absolutnie wyjątkowy.

W oglądanym przez siebie odcinku, na znalazłem (chociaż może to tylko kwestia subiektywnego spojrzenia?) aby starsi żerowali na młodszych w sposób tak ostentacyjny i brutalny jak w innych Talent Show. Nie mam złudzeń - telewizja już dawno, zatraciła poczucie misji - a zwłaszcza telewizja publiczna. Jednakże, przyjemnie jest zobaczyć że można, stworzyć orkiestrę symfoniczną bazując na utalentowanych dzieciach i młodzieży, dając im realną szanse rozwijania swoich atutów w doroślejszym świecie i jednocześnie pokazać że sam talent to za mało - potrzebna jest jeszcze praca. Ciężka praca i ćwiczenia, bez których największy talent, ... przepadnie.

Tym smutniej było mi skonstatować, że ten naprawdę fajny i ciekawy program, jest nadawany o beznadziejnej porze, w piątkowe przedpołudnie. Czy po godzinie szesnastej w dni robocze naprawdę trudno znaleźć czas w ramówce dla podobnej formuły?

Zamierzam zdobyć kolejne odcinki (bo raczej ich nie obejrzę, jeśli utrzyma się pora nadawania) i śledzić, to co będzie się działo z uczestnikami. Może być ciekawie :)

czwartek, 2 stycznia 2014

S.T.A.L.K.E.R. w Polsce - kolejna odsłona

Kiedy pierwszy raz usłyszałem o książce "Ołowiany Świt" , pomyślałem "Ciekawe jak długo potrwa fascynacja Zoną i całym tym Stalkerstwem". Przecież wszystko teraz szybko mija i przychodzi "nowe".

Fakt - o S.T.A.L.K.E.R.ach słyszałem już wcześniej, a nawet niektórych znałem bliżej, ale wiecie sami jak to dzisiaj jest - mody, trendy i pogoń za świeżością. Dziś jesteś gwiazdą, a jutro nikt o tobie nie pamięta. Przyznaje - mierzyłem ludzi wedle średniej krajowej, a to spory błąd.

Nie że sam jestem Stalkerem - jakoś się złożyło, że nie. Nie mam giwery, munduru, oporządzenia, muterek nawet nie posiadam że o scyzoryku, .... no nie, sorki - mam jednak scyzoryk. Leży obok monitora - zapomniałem o nim. No ale generalnie nie mam nawet maski przeciwgazowej, znaczy podstawowego atrybutu bycia cool w ZONIE. A jednak jest coś, co w tym wszystkich mnie fascynuje i fascynowało nim ukazała się kultowa gra komputerowa, czy nawet wcześniej, nim usłyszałem o braciach Strugackich. Element przetrwania w sytuacji ekstremalnej upadku cywilizacji - teraz popularne jest nawet określenie POST-APO, i chyba nawet robi furorę na wszelkiej maści konwentach i festiwalach fantastyki.

Czasy są dziś nie pewne - tak ekonomicznie jak i zawodowo, a nawet rodzinnie - zmiany obyczajowe dokonują się wszak na naszych oczach. Wiara która kiedyś była spoiwem, teraz coraz częściej staje się zarzewiem konfliktu. Kataklizmy naturalne, bądź też te spowodowane z winy człowieka, zbierają coraz większe żniwo. Dawne dogmaty nauki są dziś obalane i bezlitośnie piętnowane jako szkodliwe dla środowiska i w efekcie końcowym, dla człowieka. Dawne powody do dumy, dziś palą nas w piersi, jako wyrzuty sumienia.

W to wszystko OŁOWIANY ŚWIT oraz moda na klimaty POST-APO wpisała się doskonale. Zawsze byli nad Wisłą fani surwiwalu, zwolennicy krzewienia sztuk walki, piewcy wolnego dostępu do broni czy też miłośnicy filmów katastroficznych i sympatycy filmów o ZOMBIE :)

Dziś jest coś co ich może połączyć i skłonić do ... chociażby wymiany doświadczeń i szukania nowych elementów w innych środowiskach, które pomogą rozszerzyć własną działalność i ją wzbogacą.
Literatura właśnie i FABRYCZNA ZONA w ramach której wychodzi już kolejna odsłona uniwersum S.T.A.L.K.E.R., tym razem autorstwa Wiktora Noczkina.

Proszę, szanownych Pań i Panów, ..... "Ślepa Plama"


Dla tych co chcieliby najpierw zapoznać się, na spojenie, swoim rytmie i na własnych zasadach, z ową pozycją wydawniczą, polecam zapoznanie się z fragmentem dostępnym O .... Tutaj 

Ktoś powie, ot kolejna książka .... ktoś inny doda że upadek cywilizacji, lub przynajmniej funkcjonowanie w ramach ekstremalnego środowiska w którym człowiek może liczyć tylko na siebie, nie tylko w przenośni ale i dosłownie, jest na rynku wydawniczym, co nie bądź oklepany.

Pewnie tak. W końcu, parafrazując słowa oficera z jednego z pewnego filmiku o Ułanach 2 Pułku, "to już wiek XXI" więc cała masa pomysłów już poszła na przemiał. Czas wiec nie tyle na kreatywność co innowacyjność.

I takich własnie kilka starych chwytów, aczkolwiek w bardzo smakowitym wydaniu zaserwowała nam Pan Noczkin.
"Ślepa Plama" na pewno nie uniknie porównań z "Ołowianym Świtem", tak samo jak obydwaj autorzy będą do siebie na pewno porównywani - taka dola "pierwszych" - punkt odniesienia.

Nie będę zdradzał co to za tytułowa ŚLEPA PLAMA, ani tym bardziej czy scena z okładki ma miejsce w książce., nie powiem również jakie potwory i zmiany co do postrzegania ZONY zaobserwowałem w konstrukcji całej historii miedzy obydwoma wymienionymi wcześniej a nazwiska autorami. Pozostawiam to wam - jeśli oczywiście będziecie chętni sięgnąć po te pozycje.

Warto - moim skromnym zdaniem.

Nie tylko z powodu zawartości ale i ... ceny :) Tak  - ten czynnik wciąż dominuje w moich księgarskich wycieczkach, a z tego  co słyszę i obserwuje, nie tylko dla mnie jest on istotny.

Dobrej Zony.

Muzyczne wspominki ...

Lubię historie, wspominki i nurzanie się w przeszłości, i właśnie dla tego ostatnio wróciłem do dawnych znajomych.

Lacuna Coil.

Nie będę pisał notki biograficznej zespołu, bo od tego dwaj znani wszystkim starzy przyjaciele, Panowie  ctrl+C oraz ctrl+V i wujek Google.

Natrafiłem na ich muzykę, parę ładnych lat temu, w dniach świetności Cafe Bizarre. Projekt odszedł do krainy wspomnień, ale muzyka wciąż wraca jako katalizator wspomnień.

Dzięki uprzejmości i szczodrości H Dae, zapoznałem się zresztą z bardzo wieloma artystami, zespołami i gatunkami muzycznymi. Część przejąłem jako własne. Cześć odrzuciłem jako zupełnie nie pasujące do tego co mi się podoba i czego w muzyce poszukuję. Do sporej jednak części wracam co jakiś czas weryfikując, czy może zmieniłam się na tyle aby jednak zrozumieć, polubić czy zwyczajnie chcieć zgłębić daną tematykę.
Jak zaklasyfikować Lacuna Coil .... powiem szczerze, nie wiem. Niby mi się podoba i czasem słucham pasjami, ale jeśli tylko odrobine dłużnej mam na playliście to mnie irytuje i zaczynam usuwać poszczególne kawałki a z czasem całe albumy.

Może wam się spodoba, a może nie. Nie wiem. Ja puki co, znowu słucham.


Oraz jeszcze dwie inne. Te kawałki bowiem mam ustawione, z racji wspomnień na czele listy odtwarzania. Tako wiec i je wystawiam ...



Smacznego ...



środa, 1 stycznia 2014

Życzenie ... szczerze i bez podtekstów .

Przyznaje - korci mnie aby zapytać, "Jak wam minęły święta?"

Podobno ważniejsze od tego co mówimy jest to co chcemy powiedzieć, oraz to co czujemy. Hm - ciekawe, ale czy prawdziwe ?

Byłem w tym roku odbiorcą wielu życzeń w stylu "Najlepszego ..." , "Zdrowych i wesołych ..." oraz "Spokojnych i szczęśliwych ....". Sam również, chociaż starałem się je rozbudowywać i personalizować, formułowałem w podobnym tonie swoje słowa, kierując je do znajomych i rodziny.

Po raz pierwszy jednak tak szybko i dosłownie mogłem obserwować spełnia się życzeń które otrzymałem w tym roku. Głównie dwóch .... Rodzinnych i domowych świąt.

Hm ... niewątpliwie osoby które sformułowały te życzenia -a pamiętam doskonale kto mi te słowa przesłał - są od dziś na mojej liście podejrzanych o paranie się magia. Święta Bożego Narodzenia roku 2013, były bowiem najbardziej rodzinne oraz domowe, jakie było mi przezywać na przestrzeni kilku ostatnich lat. Najpierw moje dolegliwości zdrowotne, skutecznie wyłączające mnie z obiegu imprezowego, potem po kolei młodszy i starszy syn, a gdzieś pomiędzy żona.
Cała, szczęśliwa rodzinka uziemiona w domu. Bezcenny tydzień - nie ma co.

Może to zbieg okoliczności, a może moja niefrasobliwość w igraniu z własnym zdrowiem i narażanie się na czynniki ryzyka z zakresu wirusów i bakterii - tego nie wiem. Wiem jednak że od dzisiejszego dnia - wszystkie moje słowa, które będę formułował z intencją jak najlepszego życia i pomyślności bliźnim, poparte będą bezapelacyjną szczerością.

Nigdy nic nie wiadomo, jakie życzenie .... czy klątwa, do nas wróci.

Zbieramy to ci siejemy ... i inne takie.

Niech więc nowy rok, skoro już jest okazja, będzie dla was nie gorszy od poprzedniego i obfituje w chwile przyjemne i budujące. A zdrowie niech wam sprzyja i towarzyszy każdego dnia - tak fizyczne jak i umysłowe. Tego, szczerze wam i sobie życzę.