Moje hobby nie są specjalnie zróżnicowane, ale na tyle mam ich wiele by nie być w stanie poświecić wszystkim swoim zainteresowaniom, odpowiednio dużej ilości czasu. Tym nie mniej parę lat rożnego typu aktywności towarzyskiej przełożyło się na nie małą liczbę osób przewijających się przez moją "orbitę".
Dzięki spotkaniu, z jedną z takich osób, odbyłem ostatnio właśnie jedną z TYCH rozmów, którą gdybym prowadził tylko w wewnętrznym dialogu, nie przyniosłaby tak wiele, jak ta w cztery oczy w jadącym do domu pociągu.
Niczym dwóch staruszków jak zwykle wspominaliśmy i snuliśmy plany, jak to by było fajnie gdyby (tu wpisujemy w sumie cokolwiek) oraz jak to kiedyś było fajnie i wyjątkowo gdy (tu również opis sytuacji z dzieciństwa, w sumie niemal dowolny) no i oczywiście zastanawialiśmy się dlaczego dziś nie jest jak kiedyś - w interesujących nas kwestiach.
Temat naszej rozmowy - środowisko graczy i miłośników fantastyki w naszym rodzinnym mieście, plus doświadczenia moja w obserwacji Ruchu Rekontrukcyjnego w którym uczestniczyłem i uczestniczę do dziś.
Nie chcę was zanudzać całym procesem twórczym naszej rozmowy, więc od razu skupię się na wnioskach.
Doszliśmy do wniosku iż, jeśli chcemy by powstało i świetnie funkcjonowało "coś", np. biznes, lub klub dla młodzieży, dyskoteka czy grupa podróżnicza to musimy się przygotować do tego że przez pewien czas (i lepiej założyć że będzie to czas dłuższy niż krótszy) że będziemy musieli do tego "dokładać". Nie tylko pieniądze, ale i zaangażowanie, czas, energie i to wszystko co będzie aktualnie potrzebne. Jednym słowem jeśli chcemy aby coś powstało, chcemy być twórcami lub współtwórcami, to musi nam się chcieć bardziej niż innym. Powinniśmy być przygotowani że będziemy musieli działać w pojedynkę. I to nasza energie będzie nadawała ton innym, a jej brak może zbiec się w czasie i przestrzeni z upadkiem naszego "dzieła".
Dlaczego tak uważam?
Bo moje osobiste doświadczenie, chociażby z zakresu działania w środowisku miłośników fantastyki, czy właśnie wspomnianego wcześniej świata Rekonstrukcji Historycznej, utwierdziło mnie w tym przekonaniu, lecz oczywiście nie tylko to. Widziałem jak razem ze mną rodziło się "nowe" które zaczynało gasnąć, gdy tylko nie mogłem działać dalej na podobnym poziomie i z równym zaangażowaniem co na początku swego udziału w określonym projekcie.
Więc kiedy teraz słyszę od mojego, skądinąd dobrego znajomego, że "szkoda że nie ma w naszym rodzinnym mieście miejsca, gdzie można sobie pograć tak jak kiedyś (figurki, gry planszowe, karcianki), gdy byliśmy młodsi", jedyne co ciśnie mi się na usta to "- Do dzieła stary, trzymam kciuki." Wiem że powołanie do życia czegoś, co ogólnie można nazwać "organizacją/strukturą" nie jest łatwe, a w to miejsce szybko można się zniechęcić, ale jeśli naprawdę nam zależy to powinniśmy próbować, bo istnieje cień szansy, że nasz entuzjazm, zaangażowanie i determinacja, obudzą podobny zapał w innych i już nie będziemy skazani na samodzielną pracę, i będzie nam dane wreszcie smakować z pełną satysfakcją owoców sukcesu.
Porywajcie się na wielkie projekty i pamiętajcie, że wy też możecie zmienić rzeczywistość. Trzeba jednak chcieć ... bardziej niż inni. Trzymam kciuki. Ja już zacząłem.