poniedziałek, 21 stycznia 2013

Po prostu.... nie zawsze jest słodko

Nie można zawsze się uśmiechać. Nie jest możliwe zawsze epatować szczęściem i radością. Jeśli nie chcemy by inni widzieli nasze łzy i smutek, znajdźmy azyl dla swoich uczuć. Miejsce w wewnątrz nas lub w świecie zewnętrznym, w którym zawsze będziemy mogli być tacy jak chcemy. Gdzie nikt nas nie oceni, nie zrani i gdzie będziemy mogli znaleźć ukojenie gdy wszystkiego wokoło będzie zbyt wiele a nasze ramiona nie będą w stanie poradzić ciężaru.

Dobrze jednak pomyślmy, nim zaprosimy kogokolwiek do bycia tam z nami. Nawet największy przyjaciel dzisiejszego dnia, może stać się jutro naszym wrogiem. Niech przyjaźń i zaufanie staną się darem tak cennym by ten kto zostanie nim obdarowany, wiedział jak wyjątkowy podarunek dostał i jak jest dla nas ważny.


Siła - dla siebie, dla innych, ..... dla tych którzy potrzebują pomocy i dla tych którzy życzą nam źle ... nasz siła. Niech jej ogromne pokłady rosną w nas a w trudnych chwilach, damy jej upust. Bądźmy gotowi.

Ps. właśnie rozmawiałem z dawno niewidzianą koleżanką. Doprawdy - skala skurwysyństwa w ludziach na tym świecie budzi we mnie respekt. Jak wielkim trzeba być złamasem by zadawać ból ... bez złych intencji. Tylko dla kaprysu. Od tak sobie. I czy to w ogóle możliwe?

niedziela, 20 stycznia 2013

I co z tego że lubię .... moja sprawa.

Moje gusty muzyczne rodziły się i kształtowały w sporych bólach i nie były to proste drogi ani tym bardzie gładkie. Przeżyłem fascynacje lub zainteresowanie, tak dużą ilością gatunków i rodzajów muzyki że już się gubię w tym co znam a co odkrywam na nowo - często nie ma to w sumie znaczenia, bo i tak mam masę dobrej zabawy.

Wielu gatunkom daje szanse, wielu wykonawcom wybaczam błędy w karierze i czekam z nadzieją na lepszy czas. A bywa i po prostu tak że coś co przeraża, straszy i przyprawia o torsje, jednocześnie mnie hipnotyzuje i zaszczepia potrzebę dogłębnego wyeksploatowania tematu. Tak było kiedyś z bałkańskimi teledyskami pop. Do dziś mam podejrzenia, że nie które utwory mogły być i bardzo długimi teledyskami, jak i równie dobrze, krótkometrażowymi filmami porno w konwencji Bałkańskiego Bollywood. Zagadka pozostała jak na razie nie rozwiązana.

Ostatnio również mam potrzebę systematyzacji, wyciszenia i podsumowania pewnych spraw i dla tego muzyka którą się z wami dzielę jest raczej mało żywa, a czasem wręcz melancholijno-refleksyjna. Tak jest dla mnie przynajmniej.



Wiem już - bo otrzymałem bardzo ciepłą informacje zwrotną, że niektóre muzyczne wątki są dla kogoś nowością, a dla innego inspiracją. Bardzo mnie to cieszy. Chociaż mam też świadomość tego, że nie wszystkie wątki które składają się na mój GUST, zyskają czyjąkolwiek aprobatę. Dla mnie są cenne - może ktoś z nich skorzysta. Czasami na prawdę warto.

piątek, 18 stycznia 2013

Ojcem być ... czy może, znów dzieckiem?

Nie wiem czy teledysk do dzisiaj prezentowanego utworu jest trafny - Ja bym go widział inaczej - ale, liczy się treść.
Kiedy pierwszy raz usłyszałem ten kawałek w radiowej Trójce, nie do końca go zrozumiałem - Połowica, rozmawiała z Panem Budowlańcem, a Ja pilnowałem młodszego Następcy w samochodzie. Po paru dniach odnalazłem ów utwór w sieci, a słuchanie go na okrągłą w MP3 przełożyło się na bardzo dużą ilość natrętnych myśli o ojcostwie, mnie jako ojcu i o jakości wykonywanej przeze mnie pracy na tym etacie. Myśli były różnego kalibru - od całkiem fajnych i pozytywnych, do bardzo krytycznych i raczej posępnych.

Od tego dnia jednak, kiedy to usłyszałem ten (a potem wiele innych) kawałek Afrokolektywu, częściej myślę nad swoim zachowaniem wobec moich Następców. Jest we mnie większa chyba obawa nad skutkami dalekosiężnymi dzisiejszych działań - nie, nie boje się działać, po prostu patrzę dalej i szerzej.


Nie wiem jak odbierzecie, drodzy czytelnicy moich wypocin ten utwór. Mnie skłonił do myślenia (to akurat nic nadzwyczajnego) ale skłonił mnie również do zmiany niektórych zachować lub większej ostrożności przy stosowaniu pewnych dostępnych mi narzędzi. 

Przypominam również sobie coraz częściej  chociaż z niemałym trudem jak kiedyś ja patrzyłem na swojego Ojca i innych ojców (moich dziadków, wujków, stryjów) i kiedy wspominam siebie jako biorca tych wszystkich uczyć i emocji, staram się przypomnieć co czułem i co zapamiętałem z tych najmłodszych lat życia. Pierwszych zapisanych w miarę dobrze na "twardym dysku w głowie".

Nie ma chyba ludzi doskonałych - albo są lecz się ukrywają czy też schodzą z mej drogi życia ... tego nie wiem. Wiem jednak, że warto walczyć o bycie lepszym, nie tylko dla korzyści wynikające dla nas samych,  a może nawet zwłaszcza, dla naszego otoczenia właśnie. Bo dla niektórych, nie koniecznie dzieci, możemy być ogromną inspiracja i wsparciem. Tak wielkim że nawet trudna nam sobie to wyobrazić, lub dostrzec. Nierzadko, na przekór ich zachowania wobec nas. Nie jesteśmy oderwani od rzeczywistości która nas otacza. Przez sam fakt istnienia oddziałujemy na innych i wszystko co nas otacza. Każdy nasz krok odciska się piętnem nad rzeczywistości i dlatego warto chociaż próbować. Bo lepsze to niż siedzieć i nic nie robić, narzekając że "kiedyś było lepiej". 

Posłuchajcie, ... nie zmuszam ... zachęcam. Do otwartości i przypomnienia sobie jak to z tym ojcami było, kiedy sami jako dzieci, byliśmy widzami ich codziennego wcielania się w swoją rolę w tym najmniejszym teatrze świata.


środa, 16 stycznia 2013

Krok w nieznane ... uf.

Dostałem w zeszłym tygodniu, niecodzienną propozycje. Nie chodzi o pracę, ani o wydarzenie na gruncie towarzyskim/rodzinnym. Nie jest to również szansa na autopromocje. Mimo to, a może dlatego właśnie, trudno było mi podjąć decyzje czy skorzystać z otwierającej się przede mną okazji czy też powiedzieć "innym razem". Długo zastanawiałem się nad tym co zrobić - podobna okazja może się prędko nie powtórzyć, a na pewno kosztowałaby mnie o wiele więcej wysiłków w ramach samodzielnej realizacji.

Wybór tródny, również dla tego że wymaga poniesienia (to oczywiste) pewnych kosztów, nawet jeśli nie pieniężnych, to jednak czasowych, a ostatnio trudno mi powiedzieć co jest trudniejsze dla mnie.

Ostatecznie zaważyło to że, chociaż obecna moja sytuacja jest nie najgorsza i w zasadzie nie mam palącej potrzeby by z owej okazji korzystać,jednak mam świadomość cykliczności jak i również powtarzalności schematów których jestem częścią i które powtarzają się nieustannie w mojej galaktyce zdarzeń.

Zawiłe i mało przejrzyste to co piszę? Tak jest. Nie bardzo jeszcze chcę pisać o co chodzi, ale niech na razie wystarczy moje zapewnienie że to coś o czym wielokrotnie myślałem, ale do tej pory, niemal zawsze coś (najczęściej w parach lub większych grupach) stawało mi na przeszkodzie. Teraz natomiast, zniwelowane zostały jedne z większych przeciwności więc ostatecznie, podjąłem decyzje.

Spróbuję. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

Ps. Ten wpis ma charakter bardzo zawiły bo też jego rolą jest pozostawić ślad po tym co myślałem i czułem, kiedy stanąłem w obliczu decyzji, której konsekwencje wykraczają daleko po za moje przewidywania i kalkulacje. Cały ten Blog jest zresztą swoistą pamiątką tego co przechodzi przez moją głowę i co chciałbym jakoś zachować na przyszłość. Wiem - banalne i płytkie, ale ... ważne że mnie pomaga.

wtorek, 15 stycznia 2013

Rozejrzyj się ... inspiracje są tuż obok.

Nie znalazłem tej piosenki podczas wielogodzinnych sesji przekopywań YouTube'a. Pewnie ominąłbym ją pośród całej masy innych "sentymentalnych smętów", gdyby nie fakt że uwagę zwróciła na nią moja Połowica. I znowu ... jest coś co mnie uspokaja, porządkuje, daje chwile oddechu. Tak się ostatnio porobiło że potrzebuje więcej czasu aby się pozbierać i działać - to zresztą jedno z noworocznych postanowień na rok 2013 - rozwiązywać stojące przede mną problemy, jak najszybciej oraz podejmować decyzje i wprowadzać je w życie. Było to z resztą głównym postanowieniem na rok miniony i przez pierwsze pięć miesięcy świetnie się sprawdzało. Potem jednak coś się popsuło, zatarło ... grunt że przestało działać.

Daję jednak drugą szansę sobie - może się uda, a puki co ..... muzyka.


Smacznego ^_^

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Te dzisiejsze czasy ... a kiedyś to było ... ech.

Moje hobby nie są specjalnie zróżnicowane, ale na tyle mam ich wiele by nie być w stanie poświecić wszystkim swoim zainteresowaniom, odpowiednio dużej ilości czasu. Tym nie mniej parę lat rożnego typu aktywności towarzyskiej przełożyło się na nie małą liczbę osób przewijających się przez moją "orbitę".

Dzięki spotkaniu, z jedną z takich osób, odbyłem ostatnio właśnie jedną z TYCH rozmów, którą gdybym prowadził tylko w wewnętrznym dialogu, nie przyniosłaby tak wiele, jak ta w cztery oczy w jadącym do domu pociągu.

Niczym dwóch staruszków jak zwykle wspominaliśmy i snuliśmy plany, jak to by było fajnie gdyby (tu wpisujemy w sumie cokolwiek) oraz jak to kiedyś było fajnie i wyjątkowo gdy (tu również opis sytuacji z dzieciństwa, w sumie niemal dowolny) no i oczywiście zastanawialiśmy się dlaczego dziś nie jest jak kiedyś - w interesujących nas kwestiach.
Temat naszej rozmowy - środowisko graczy i miłośników fantastyki w naszym rodzinnym mieście, plus doświadczenia moja w obserwacji Ruchu Rekontrukcyjnego w którym uczestniczyłem i uczestniczę do dziś.

Nie chcę was zanudzać całym procesem twórczym naszej rozmowy, więc od razu skupię się na wnioskach.

Doszliśmy do wniosku iż, jeśli chcemy by powstało i świetnie funkcjonowało "coś", np. biznes, lub klub dla młodzieży, dyskoteka czy grupa podróżnicza  to musimy się przygotować do tego że przez pewien czas (i lepiej założyć że będzie to czas dłuższy niż krótszy) że będziemy musieli do tego "dokładać". Nie tylko pieniądze, ale i zaangażowanie, czas, energie i to wszystko co będzie aktualnie potrzebne. Jednym słowem jeśli chcemy aby coś powstało, chcemy być twórcami lub współtwórcami, to musi nam się chcieć bardziej niż innym. Powinniśmy być przygotowani że będziemy musieli działać w pojedynkę. I to nasza energie będzie nadawała ton innym, a jej brak może zbiec się w czasie i przestrzeni z upadkiem naszego "dzieła".
Dlaczego tak uważam?

Bo moje osobiste doświadczenie, chociażby z zakresu działania w środowisku miłośników fantastyki, czy właśnie wspomnianego wcześniej świata Rekonstrukcji Historycznej, utwierdziło mnie w tym przekonaniu, lecz oczywiście nie tylko to. Widziałem jak razem ze mną rodziło się "nowe" które zaczynało gasnąć, gdy tylko nie mogłem działać dalej na podobnym poziomie i z równym zaangażowaniem co na początku swego udziału w określonym projekcie.

Więc kiedy teraz słyszę od mojego, skądinąd dobrego znajomego, że "szkoda że nie ma w naszym rodzinnym mieście miejsca, gdzie można sobie pograć tak jak kiedyś (figurki, gry planszowe, karcianki), gdy byliśmy młodsi", jedyne co ciśnie mi się na usta to "- Do dzieła stary, trzymam kciuki." Wiem że powołanie do życia czegoś, co ogólnie można nazwać "organizacją/strukturą" nie jest łatwe, a w to miejsce szybko można się zniechęcić, ale jeśli naprawdę nam zależy to powinniśmy próbować, bo istnieje cień szansy, że nasz entuzjazm, zaangażowanie i determinacja, obudzą podobny zapał w innych i już nie będziemy skazani na samodzielną pracę, i będzie nam dane wreszcie smakować z pełną satysfakcją owoców sukcesu.

Porywajcie się na wielkie projekty i pamiętajcie, że wy też możecie zmienić rzeczywistość. Trzeba jednak chcieć ... bardziej niż inni. Trzymam kciuki. Ja już zacząłem.

niedziela, 13 stycznia 2013

Cisza przed bitwą ... tylko z kim będzie walka.


Kolejne dni są do siebie podobne, a jednocześnie mimo ogromnej wartości, przeciekają mi przez palce. Ich wartość polega na tym, że czasu nie da się mieć więcej ponad to co mamy i aby jak największe odnieść korzyści, trzeba nim jak najlepiej i jak najroztropniej zarządzać. Mnie ta sztuka chyba jednak pozostanie obca jeszcze długo.
Zdecydowanie, zarządzanie czasem powinno być jednym z dodatkowych zajęć od, powiedzmy, drugiej klasy podstawówki. Brak tej umiejętności wpływa w zasadzie na wszystko czego wymaga się w późniejszym czasie od młodego człowieka - od domu po zakres obowiązków szkolnych, i realizacje własnych marzeń i planów na przyszłość.

No, ale nie chciałem marudzić, w dzień wolny - od tego mam pięć dni w każdym tygodniu, od poniedziałku aż po piątek. A że słabo wykorzystuje ów czas by pisać z sensem i na temat. Mój problem i cierpienie.

Słyszycie? No właśnie - cisza. Aż dzwoni w uszach. Jak by wszystko zamarło w oczekiwaniu na "coś". Coś co wydarzy się już niedługo. Nie wiem co to jest, ani nawet czy będzie to mnie dotyczyć, ale ... wiem że już niedługo się stanie. Albo to po prostu zmęczenie, upośledza moje postrzeganie świata. Może.

Dziś będzie znowu muzycznie, gdyż od pewnego czasu muzyka przejęła funkcje pocieszycielki moich smutków. Nie że nikt mnie nie rozumie, ale muzyka nie dyskutuje, kiedy potrzebuje ciszy, nie ocenia, gdy zależy mi na zrozumieniu, oraz nie obarcza odpowiedzialnością, kiedy potrzebuje wsparcia. Puki co - ten model się sprawdza. Jak długo, czas pokaże.

Dziś do poduszki coś, co może w całości nie jest najlepszą kołysanką, ale generalnie rzecz biorąc, potrafi pomóc w usłyszeniu wewnętrznego głosu, na który czasami się zamykamy.

                                     

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Bo czasem mi potrzeba trochę muzyki ... a wtedy ...

Tak - słucham muzyki! Pewnie jak każdy, ale nie każda nadaje się do uzewnętrznienia. Część jednak z tego co słucham pomaga mi zebrać zbyt rozpasane myśli, zaciągnąć je w jedno miejsce i tam spokojnie skupić się  nad tym co ważne.

To jeden z takich utworów. Nie jedyny, ale pierwszy z tych których od pewnego czasu używam żeby poukładać "to i owo".

Smacznego.




A już niedługo ... to co zwykle, tylko z trochę innego punktu widzenia.