niedziela, 24 listopada 2013

Christmas is coming ...

Zbliża się powoli gwiazdka, a nie można zapomnieć o świątecznych tradycjach .....

Słuchałem już LAST CHRISTMAS, zjadłem Mandarynki i pomarańcze, oraz zobaczyłem dziś Coca-Cole ze świętym mikołajem.

Ostatnio w telewizji widziałem że będą puszczać na dniach (może już nawet puścili) KEVIN SAM W DOMU, więc w zasadzie większość świeckich rytuałów już mam za sobą. Jeszcze tylko jedno, chyba najprzyjemniejsze z tego wszystkiego i będę mógł powiedzieć że czuję "atmosferę" świąt.

Wiem, wiem .... Atmosfera świąt to swoisty eufemizm, bo już od dawna nie czuję tego szczególnego podekscytowania i nie potrafię beztrosko szczebiotać na myśl o zbliżającej się wigilii.
Ale to pewnie dla tego że jest stary, zgorzkniał i w ogóle kutwa ze mnie.
Lecz by nie było wątpliwości, przyznaje się bez bicia że co roku podejmuję próbę by jednak "atmosferę" ów poczuć zbliżyć się do czasów dzieciństwa a przynajmniej wczesnej dorosłości.

Cóż wiec mi pozostało z rzeczy przyjemnych lub ironicznych, gdy cała gama wcześniej opisanych elementów została już odfajkowana?

Film.

Ale film nie byle jaki. Film w którym można zobaczyć literacko-romantyczne wcielenie Pana Fitzwilliam'a Darcy'ego z "Dumy i Uprzedzenia", gdzie na wyżyny politycznego establishmentu wspina się ciamajdowaty Charles z "Czterech wesel i pogrzebu", filmu w którym nieprzeciętna Elizabeth Swann z "Piratów z Karaibów" nie musi walczyć z potworami ni bestiami w ludzkiej skórze a pozwala się porwać czystej miłości. To wreszcie film po którym będziemy musieli sobie odpowiedzieć na pytanie czy Rick z "Żywych Trupów" naprawdę, musi zawsze cierpieć miłości, niezależnie czy wokoło dzieje się właśnie Apokalipsa czy nie.

Więc jeśli jesteście ciekawi, co by było gdyby rzutka i bezwzględna prawniczka z "Egzorcyzmów Emilie Rose" pracowała Londyńskim biurowcu, albo interesują was alternatywne perypetie, Bryan'a Mills'a, kiedy ten nie szuka córki która została "Uprowadzona" ani nie ratuje galaktyki w masce Qui-Gon Jina, to poszperajcie w zasobach internetu lub uruchomcie swą telewizje na życzenie i delektujecie się obrazem wyjątkowym bo chyba każdemu podsuwający wątek który odnosi się do tego co przeżywa dziś lub przeżył w przeszłości.

Więc Panie i Panowie, bez zbędnych wstępów .... po prostu Love Actually :)        


Oraz, bo przecież nie może tego zabraknąć ......




    Lubie, nawet bardzo - a że komedia romantyczna? Cóż - nie zawsze można oglądać Potop, Czas Apokalipsy, Pachnidło czy Hotel Rwanda. Takie filmy również mam u siebie na półce :)

Miłego oglądania, ... w sumie czegokolwiek co tylko poprawie wam humor i sprawia że jeszcze trochę możecie polecieć na najwyższych obrotach i z większą wyrozumiałością będziecie patrzeć na otaczających was ludzi czy to w przestrzeni zawodowej, osobistej, czy publicznej.

Pewnie każdy ma jakiś taki film co jak go obejrzy to się od razu uśmiecha i jakoś mu tak lżej .. byleby nie przedawkować bo się załączy odruch wymiotny.