poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Uczciwie ....

Uczciwie chciałem dziś napisać kilka mądrych i przemyślanych słów. No i niestety po intensywności dwóch dni, najważniejszych świąt w kalendarzu religijnym, z punktu widzenia mej wiary ... nie dam rady. 

Zmęczył mnie zwłaszcza lany poniedziałek - podstępne i okrutne święto.

Ledwo dałem radę ... ale nie dałem się tym małym potworom. Przynajmniej do 9:00 ... bo potem to już było z górki.

Jutro skrobnę co nieco i okraszę materiałem dźwiękowym ...

Jutro.

Zdecydowane.

A to dla tych co by im się wyciszenie przydało ...

                                    

Wiem, że dwie godziny to długo, ale daje rade ....

^_^

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Macie parę groszy na zbyciu ... ??

Wiem że może to dziwny początek, ale ... jak stoicie finansowo ?

No wiecie, chodzi mi o to czy macie pieniądze nie tylko na zakup jedzenie i opłacenie rachunków i tym podobne, ale czy np. stać was jeszcze na realizację jakiś waszych pasji czy przyjemności ?

Ja wiem - kryzys, zmniejszenie zasobności portfela, niepewność zatrudnienia, zmienność rynku pracy i tak dalej, a jednak ... chyba każdy ma, jak śpiewały kiedyś bodaj Fasolki, "jakiegoś bzika".

Tak się złożyło że mam zainteresowanie czy też hobby, a nawet jestem w tej komfortowej sytuacji, gdzie dotyka mnie na tym polu klęska urodzaju. Cierpię na brak środków czy zasobów, niż chęci i pomysłów.
Nie ukrywam że moich dwóch synów swoim pojawieniem się na świecie, mocno przyczyniło się do  tego że pojecie Fit nie jest mi obce. Co prawda bardziej w odniesieniu mojego portfela niż sylwetki, no ale nie wszystko na raz.

Z racji wygaszania mojej aktywności w kolejnych niszach moich zainteresowań, pojawiły się jednak okazje i możliwości by na niektórych z nich zarobić. W moim przypadku, to głównie rycerstwo i to co z nim związane.
Nie mówię jeszcze o stałych dochodach czerpanych z tego źródła, ale zdecydowanie, coraz częściej mam miesiące, że mój budżet mocno czuje wsparcie tych "nieplanowanych funduszy" które go zasilają.

Naturalnie pojawiły się pomysły aby zaangażować się bardziej w te okazyjne projekty i tym samym uczynić je może, w niedalekiej przyszłości, głównym źródłem dochodu.

Jednocześnie równie szybko pojawiły się obawy - nie tylko moje, lecz od osób z którymi rozmawiałem o swoich przemyśleniach - czy uczynienie z pasji pracy, nie zabije czasem przyjemności i frajdy, która teraz mnie napędza, aby dawać z siebie i po 120 % jak jest okazja? Czy to że będę zarabiał na pasji i hobby, nie pozbawi mnie wentyla bezpieczeństwa którym teraz są moje nieliczne i przetrzebione, ale jednak żywe , zainteresowania?
No i wreszcie czy uda mi się utrzymać z czegoś co jednak jest często, dosyć niepewnych a przynajmniej niezbyt przewidywalnym źródłem dochodów? chociaż to ostatnie to chyba pytanie innego typu.

Tu dochodzimy do sedna:

Czy  możliwe jest harmonijne i skuteczne połączenie, przyjemnego z pożytecznym - pracy z pasją ??
Czy warto przekuwać swoje hobby i swoją pasje w pieniądze, oraz co raczej nie nieuniknione, w pracę ze wszystkimi tego konsekwencjami - tak samo pozytywnymi jak i negatywnymi.

Powiem wam że od czasu gdy pierwszy raz postawiłem sobie to pytanie, sporo się zmieniło i jeszcze trudniej mi odpowiedzieć na nie dziś.
Bo niby w pracy dostaje więcej, więcej pracuje, ale i z większej ilości źródeł mam dopływy zasilające mój domowy budżet i - co zaskakujące dla wszystkich którzy mnie znają po kilkanaście czy więcej lat - główne zajęcie w pracy, stało się moją ... mała pasją.

Kurczę - lubię robić to co robię, a jednak .... większa kasa, zawsze się przyda, a pytanie wciąż bez odpowiedzi.

Może podzielicie się swoimi przemyśleniami ?

 A może pewnego dnia będziemy mogli leżeć i bimbać na takiej np. łączce :)


niedziela, 13 kwietnia 2014

Buuuuuzi ....

Dziś szybko, konkretnie i bez zbędnych podtekstów ... po prostu lubię, więc się dzielę z wami.

Warrant, Twisted Sister oraz Kiss.

Nie znacie, nie słyszeliście ?? Wikipedia stoi otworem tylko czeka .... ja akurat dziś zapodaje to ... zobaczy,y co będzie jutro :)



Lecimy dalej i teraz dla wszystkich trochę uczucia ......



A aby utrzymać tempo ....







A teraz trochę ... nawet nie wiem jakim żartobliwym określeniem to opisać .... ale .... dacie radę jak doszliście aż tutaj.





Grubo, co nie ??
                                      

środa, 9 kwietnia 2014

Nadzieje i rozczarowania .....

Post apokaliptyczny świat - świat będący ledwie cieniem obecnego życia. Oraz filmy gdzie w ilościach pół przemysłowych pojawiają się Zombie. Ich obecność nie jest wymogiem koniecznym, aczkolwiek - mile widzianym.

To zdecydowanie lubię.
Oczywiście moje filmowe gusta są elastyczne i nie raz już ryzykowałem potencjalnie możliwy ból głowy i odruchy wymiotne, lecz z reguły po obejrzeniu danego obrazu dochodziłem do wniosku że nie jest źle, lub nawet jest dobrze, a czasem zastanawiałem się dlaczego tak długo odkładałem obejrzenie owego filmu, skoro jest taki przyjemny i dla oka, i dla ucha.

No dobrze - ta ostatnia reakcja zdarzyła się może kilka razy, ale jednak miała miejsce, więc to nie tak że nie warto ryzykować.

Jakiś czas temu postanowiłem więc zweryfikować słowa mojego kolegi z przed kilku lat, kiedy to stwierdził że zdążyło mu się obejrzeć zachwalany w sieci (nie pamiętam już gdzie dokładnie) film pt. "Uciec przed czasem".

Co wyróżnia ten film na tle innych - fakt że WSZYSCY bohaterowie i statyści to ludzie młodzi lub zgoła dzieci. No tak koncepcja i fabuła. Nie będę wam zdradzał fabuły bo w sumie dwa trzy słowa wystarczą aby ją streścić, wiec nadmienię tylko ze najfajniejszym elementem filmu jest zdecydowanie ... trailer. To filmu punkt najmocniejszy i na nim należy się skupić - nie psuć sobie potem wrażenia, oglądając całą produkcję.

Obejrzałem, więc mam prawo marudzić, ot co :)


Nie polecam, ale lojalnie uprzedzam że .... jeśli chcecie poszerzyć perspektywy również o słabiznę, to to zdecydowanie może wam pomóc w wyznaczeniu na nowo granic waszej cierpliwości.

Zaraz potem, chcąc odreagować, postanowiłem obejrzeć film gdzie są Zombie, spustoszony zarazą świat i ludzie desperacko broniący swego życia, coraz bardziej spychani do ciasnych enklaw, zmieniają się w eksploratorów wielkiego globalnego śmietnika.

"Wiecznie żywy"

Koniec bycia miłym.

Jak lubię Johna Malkovicha, tak film mnie przeraził poziomem dramatyzmu. A tak - dramat moi drodzy właśnie, a nie horror czy nawet czarna komedia. Raczej buraczkowo, słomiany dramat, doprawiony sosem zlepek i zapożyczeń które (chociaż nie jestem wytrawnym kinomanem) aż mnie odrzuciły. ładne plenery - fajna praca kamery, nienajgorsza charakteryzacja i ... to na tyle.

Fani Zombie - nie idźcie tą drogą - NIE WARTO !!!! Takie moje, subiektywne zdanie.

No ....

To dziś na tyle, a już nie długo .... co oglądać aby być lepszym sprzedawcą ... zwłaszcza telefonicznym :)

wtorek, 8 kwietnia 2014

Dzieciństwo zapisane na VHS

Jako że urodziłem się między początkiem, a końcem lat osiemdziesiątych XX wieku, to nie ominęły mnie dwa ważne elementy środowiskowe które odcisnęły swe piętno na mej psychice.

Pierwszy to kanał POLONIA 1 ( o nim kiedy indziej) a drugi to kasety VHS które wąskim strumieniem płynęły do polski przed rokiem 89 - przynajmniej z mojej perspektywy - natomiast całkiem wartkim nurtem pojawiły się w moim życiu jakoś tak z początkiem lat dziewięćdziesiątych i na długo wyznaczyły granice tego co mi się podobało i co do mnie trafiało.

Pech chciał, że w pewnych latach, były to w zdecydowanej większości, filmy wojenne made in USA, oraz mordobicia z Azji.

I o tych ostatnich słów kilka dziś, bo .....

Niedawno pomagałem znajomemu w przeprowadzce z rodzinnego domu i podczas czyszczenia jego niewyobrażalnie zagraconego pokoju oraz przedpokoju, natrafiliśmy na kilkanaście (!!) pudeł z kasetami VHS - a tam, prawdziwe skarby : Akademia Policyjna, Rambo, Predator, filmy z Japonii, Chin, Tajwanu i z całej masy mniejszych i większych regionów i państw. A pośród nich - perełka która mnie ścisnęła za serce bo oto otworzyła się wielka paczka gdzie trzymałem w swej pamięci wspomnienia i emocje związane z jednym a w zasadzie z dwa z tych filmów które zobaczyłem wśród tytułów w owych pudłach, a których próżno szukać w telewizji.

ŻELAZNE ANIOŁY I i II




Kiedy dziś patrze na okładki, to pewnych elementów filmów mimo wielkiej elastyczności i wysiłku, nie jestem w stanie do nich dopasować ale ... widać taka licentia poetica że jak w książkach, komiksach oraz innych plakatach reklamowych - okładki bywają ciut ... wyolbrzymione lub podkoloryzowane względem treści. Zwłaszcza w latach osiemdziesiątych o dziewięćdziesiątych.

Wpisałem w sumie bez przekonania,  polski tytuł do YouTube i .... wyskoczyły !!!!!!! Jeden po drugim. Z lektorem (prościutko z kasety video) oraz w oryginale, bez jakichkolwiek tłumaczeń.



Obejrzałem więc. Koszmarna jakość. Straszna fabuła i dialogi. Aż mnie wszystko bolało, ale ... byłem szczęśliwy, bo oto zupełnie niespodziewanie wyszarpałem jeden z okruchów mojego dzieciństwa i wczesnej młodości - powróciłem w miejsce które już nie istnieje i istnieć już nie może.

Było fajnie.

A wy - macie jakieś woje wspominkowe filmy które odkąd wyłączyliście kiedyś magnetowid, czy też schowaliście kasetę do pudełka, zniknęły wam z oczu bądź nie obejrzeliście więcej ??

Napiszcie - może coś sobie jeszcze przypomnę :)

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Przygoda w Ogródku ....

Niedziela ładna - wiec warto skorzystać i wybrać się na spacer - tym razem kierunek Ogródek Jordanowski.

Swoją drogą, czy zastanawialiście się kiedyś, skąd ta nazwa pochodzi i to oznacza?

Nie, nie ... nie będę teraz tego opisywał ... od tego jest google.pl, tym nie mniej, zerknijcie :)

Tak więc, będąc na terenie jednego z miejskich placów zabaw, usłyszał jak dziewczynka (na oko z pięć lat) zaraz po zepchnięciu ze zjeżdżalni przez chyba ciut starszego chłopca, odwróciła się do niego, po czym powoli zbliżyła swoją twarz do jego twarzy i wykrzyczała tak głośnio, że WSZYSCY którzy byli w tej części, nie małego w sumie obiektu jakim jest miejski plac zabaw przy AL. 600 lecia w Sochaczewie, usłyszeli jak z jej ust płynie następujący komunikat do sprawcy, właśnie co zaistniałej sytuacji kryzysowej (tu cytuje i przepraszam) : "Pojebało cię, debilu ?? "

Prawie mi kartonik z soczkiem, wypadł z dłoni i na piach poleciał ... na szczęście mój syn był zbyt zaaferowany zjeżdżaniem na linie, aby poświęcić więcej uwagi całemu zajściu, za to mnie ... nie ukrywam ... opadła szczęka ... bardzo nisko.

O reakcji rodziców obydwojga dzieci ... które okazały się rodzeństwem, przez grzeczność i współczucie nie napiszę.

Powiem tylko że to co zobaczyłem było wspaniałym przykładem zespołowej pracy matki i ojca w zakresie szybkiej, a wręcz ekspresowej ... ewakuacji potomstwa ze strefy zagrożenia.

Jedno jest pewne - w razie nieoczekiwanego znalezienia się w strefie wojny szybko się ulotnią - bez dwóch zdań. :)

Pytanie czy was coś spotkało ciekawego ostatnio w przestrzeni publicznej ?


Bo Ja, im częściej wychodzę z domu z dzieciakami, nie tylko swoimi, tym częściej słyszę rzeczy które normalnie mi chyba umykają ... może to dlatego że wtedy kiedy idę gdzieś z dzieciakami to nie używam słuchawek i MP3 ale ... kto to wie ...  :)

I jakoś tak mi się zebrało - bo to w końcu moje dzieciństwo :)

niedziela, 6 kwietnia 2014

Wycieczka do parku

Zastanawiałem się wczoraj nad tym, czy nie wziąć na spacer piłki, co by z synami w parku pokopać .... plan podstawowy zakładał oczywiście karmienie kaczek i gołębi, ale generalnie była szansa na modyfikacje i dodatki.

Jako pomyślałem tak też zrobiłem i w lnianej czarnej torbie, wylądowała średniej wielkości dmuchana piłka która nie dosyć ze lekka to jeszcze wyporna.

Wyporność ważna rzecz - zwłaszcza kiedy dziecko, które ową piłkę, w rzeczonej torbie niesie,  zaliczy zjazd do parkowego stawu po małej skarpie :)

To tylko tak brzmi dramatycznie brzmi - generalnie więcej strachu młodego, i zaskoczenia kąpielą na początku kwietnia, niż faktycznego niebezpieczeństwa. Nim dotknął wody już w niej stałem i go łapałem, ale ze swoje waży to się trochę zamoczył.

Morał - przewidujmy nie przewidywalne. Np. zaopatrujmy dzieci w dmuchane plażowe piłki.

Tak, tak .... i jako rodzice bądźby bardziej uważni .... chociaż z drugiej strony .... no jak babcie kocham do feralnego momentu, był przy mnie, trzymał się mnie i ogólnie siedział obok na trawie, a Ja zerkałem co chwilę na niego.

A i tak nie przestrzegłem .... co począć.

przynajmniej wiem że w Sochaczewskim parku, staw jest przy stromym brzegu, tak do kolan :)

Bądźcie uważni drodzy rodzice - czy dookoła głowy to nie przenośnia ... to fakt. Mnie akurat z tej strony i na chwilę, tych oczu zabrakło. I co ?? I na szczęście skończyło się na malowniczej przygodzie i smętnym powrocie do domu w mokrych ubraniach.