W ostatnią środę, która jak się okazało była dniem wyjątkowym na bardzo wielu płaszczyznach, idąc chodnikiem w celu uzupełnienia zasobu prezentów dla mojej, obchodzącej właśnie urodziny połowicy - usłyszałem szum ludzkiej masy. Tylko tak mogę to opisać, kiedy o tej chwili myślę. Kakofonie przeróżnych głosów i treści na bardzo małej przestrzeni. Zainteresowało mnie tym bardziej że z każdym krokiem, hałas narastał i czułem że zaraz zobaczę przed sobą grupę piłkarskich kibiców, lub zdemobilizowanych żołnierzy którzy przeszli do rezerwy, lub świętujących maturzystów ... chociaż to akurat połowa kwietnia.
Po kilkunastu krokach do zarejestrowania owego zagadkowego hałasu moim oczom ukazał się obraz jedyny w swoim rodzaju. Wielu osobom znany i wręcz powtarzalny, jednak dla mnie wciąż wyjątkowy. Grupa przedszkolaków.
Kiedy wyciągam z pamięci coraz to nowe szczegóły i cofam się do tej chwili, jestem przekonany że każde z tych dzieci nadawało na innych, sobie tylko znanych falach. Treść i forma były również całkowicie indywidualne. Nie liczył się odbiór a nadawanie.
W harmidrze który na kilka minut zdominował dwustumetrowy odcinek chodnika, dało się jednak wyłowić pewne komunikaty które były od innych głośniejsze, lub bardziej wyraźne od pozostałych.
I tak oto usłyszałem nieśmiertelny w ubiegłym roku, szlagier zespołu Weekend. Chłopiec którego wokalne umiejętności nie były w stanie dotrzymać kroku chęcią, dzielił się swoją interpretacją tegoż utworu ze wszystkimi w zasięgu jego głosu, a muszę przyznać, zasięg miał naprawdę imponujący.
Mnie jednak, poza uśmiechem na twarzy, gdy rozpoznałem znajomą nutę, wykwitła w głowie pewna myśl.
Co powiedzieliby rodzice tego chłopca o swych muzycznych wyborach i preferencjach? Jak i czy w ogóle wyjaśniliby że ich, na oko czteroletnia latorośl, śpiewa nie tylko refren ale i chyba spory kawałek zwrotki?
Czy wyrażaliby dumę z odwagi i chęci dzielenia się talentem z otoczeniem, swego syna czy raczej staraliby się ukryć lub zagłuszyć wybrany przez niego repertuar?
Bo czy czterolatek z całego bogactwa telewizyjnego (bo zakładam w konstrukcji swojego wpisu że dla tego dziecka jednym z głównych, jeśli nie centralnym medium, jest wciąż telewizja) sam wybrał właśnie kanał muzyczny i jak rozumiem niejednokrotnie, trafiał na ten właśnie zespół z tym a nie innym utworem? Można od biedy uznać że słyszał go często w radiu jadąc z rodzicami samochodem, lecz znowu, czy wszystkie popularne stacje radiowe właśnie ten przebój promowały i promują - z mojego skromnego nasłuchu eteru w godzinach porannych i popołudniowych, pojawia się ona sporadycznie.
Chyba więc zapominamy, jak wyjątkowym rejestratorem tego co robimy i jacy jesteśmy są nasze dzieci. Chłoną one, przekaz którego często nie jesteśmy w stanie lub nie udaje nam się zmanipulować. Odtwarzają potem słowa, gest, zachowania i elementy otoczenia w których odnajdują pewien porządek i z którym się identyfikują, bo też często elementy te się powtarzają.
Jako rodzic, widzę jak bezrefleksyjnie zdarza mi się traktować czasem moich synów i jak mechanicznie udzielam im czasem odpowiedzi, będąc zmęczonym lub rozkojarzonym gdy moja uwaga już i tak rozproszona wymaga natychmiastowego skoncentrowania. Widzę potem jak w lustrze, czy może raczej jak w krzywym zwierciadle, swoje własne zachowania które są kalkowane, bo to przecież najprostsza forma nauki, przez małego obserwatora który z niestrudzonym uporem poszerza zakres wiedzy i doświadczenia w rozumieniu świata.
Patrze na całe sentencje które kiedyś w podobnych okolicznościach wypowiedziałem, uzupełnione o mimikę i ruchy ciała. To fascynujące i jednocześnie przerażające, bo przypomina mi że mój odpoczynek i brak kontroli nad językiem czym zachowaniem (oczywiście do pewnego stopnia) możliwy jest dopiero po zaśnięciu moich potomków, lub ewentualnie gdy ich towarzystwa jestem pozbawiony.
W każdym innym przypadku powinienem się kontrolować podwójnie. Bo dorosły może zrozumieć wyjaśnienie czy wytłumaczenie takich a nie innych zachowań lub słów. Dziecko - niekoniecznie.
Jesteśmy nauczycielami czy tego chcemy czy nie. Uczymy zachowań, słownictwa, zasad i ogólnego bycia. pierwsi, przed szkołą czy przedszkolem. To w naszych dzieciach znajdują odbicie nasze lęki, frustracje, czy ambicje, ale również radość, miłość czy zaufanie do tego jakie są i jakich, od najmłodszych lat, dokonują wyboru.
Każdy nasz przekaz słowny, nie poparty zachowanie które je potwierdzi, będzie wcześniej lub później odrzucony lub publicznie zanegowany. Nie warto więc być nieszczerym, zwłaszcza a może przede wszystkim wobec dziecka.
Pamiętajmy o tym i wprowadzajmy w życie wszystkie dobre rady które mówimy dziecku. No chyba że chcemy aby nasza pociecha śpiewała na pół ulicy" Ona tańczy dla mnie .... !!!!"