Wstępem ...
Tak też było przy jednym z pierwszych, w tym roku, wpisów - a mianowicie tym dotyczącym "starych dobrych czasów, które już nie wrócą". Po wpisie, w obrębie bloga jak i po za nim, toczyłem kilka różnych dyskusji na kwestie poruszone przeze mnie, a wszystkie one przydały się ogromnie podczas zupełnie nie planowanej dyskusji, która zaczęła się niewinnie bo od ... szachów.
W wyniku tej ostatniej właśnie rozmowy, zacząłem się zastanawiać czy w ogóle wiem, co bym chciał osiągnąć, czy wiem po czym bym poznał że to osiągnąłem i czy mam pomysł jak to chce osiągnąć i jakie są moich "marzeń" realne koszty które trzeba by ponieść aby plany i teoretyczne gdybania przenieść do świata realnego.
W moim mieście i jego okolicach było kilka inicjatyw mających na celu stworzyć grupę sympatyków, uczestników, graczy czy jednym słowem hobbystów którzy chcieliby poświęcać swój czas by razem z innymi podobnymi w tym względzie do siebie, realizować wspólne pasje. Pierwszym krokiem było wymienienie się adresami miedzy tymi którzy mieli najwięcej determinacji i na własna rękę szukali kontaktu. Kolejny etap, to przestrzeń do wspólnych spotkań w obrębie Miejskiego Domu Kultury Potem Zmiana lokalu na mniejszy, ale za to przypisany do lokacji handlowej która w swym asortymencie była wsparciem dla działań uczestników tej "społeczności" - chociaż nie wiem czy trafnie i należycie używam tego słowa w odniesieniu do naszej grupy. W miedzy czasie oczywiście cały nasz ruch miał różną dynamikę i cechował się wewnętrzna rotacją która również przebiegała w sposób zróżnicowany Niektórzy przychodzili i odchodzili, kiedy indziej ktoś kto był liderem jednego z rodzajów aktywności, przenosił swoje zainteresowania na inne dziedziny, itd.
Napływała do nas "świeża krew" ale też weterani byli aktywni na tyle na ile pozwalały im fundusze i rosnący zakres obowiązków, domowych, zawodowych czy akademickich. Z czasem jednak zapadliśmy w marazm z którego parę lat temu, ogromnym wysiłkiem grupy zdeterminowanych ludzi, gotowych własnym wysiłkiem wskrzesić dawne ideały i dostosować je do potrzeb i możliwości lokalnych sympatyków, idea Klubu Fantastyki rozpoczęła powrót do życia.
To wyjątkowe przedsięwzięcie odniosło (w mojej ocenie) niesamowity sukces, po czym w wyniku procesów grupowych i zwykłych zmian jakie są udziałem każdego z nas i maja wpływ np. na jego możliwości, projekt Krokodylion w swej nowej formie, również zakończył żywot, przechodząc w nową fazę "cyklu życia". Pozostali ludzie, chociaż już bez jednego, wyznaczającego punkt odniesienia, miejsca.
Kilkukrotnie jeszcze, w ramach różnych grup ludzi, byłem świadkiem lub uczestnikiem rozmów o tym "jak by było fajnie, gdyby ...." albo, "ciekawe czy jeszcze kiedyś ... ".
Ot, gadanie ludzi żyjących wspomnieniami i nie zdolnych do konkretnego działania, można powiedzieć. I pewnie wiele w tym będzie racji.
A jednak, każdy krok przybliża nas do celu, ... albo chociaż do konkretów.
Przez ten cały czas kiedy byłem czynnym lub wycofanych uczestnikiem wielkiego świata gier, w przeróżnej formie myślałem na różne sposoby i od rożnych stron "jak".
Wydaje mi się, że oto niedawna rozmowa o zbliżającym się turnieju szachowym, nakierowała mnie na przypadkowe rozwiązanie które dla idei "wskrzeszeń w przyszłości idei Krokodyliona" że tak ja nazwę, może być istotne. W końcu, przynajmniej we mnie wciąż żywa jest tęsknota za czasem kiedy grając w nową grę czy rozgrywając kolejne starcie w grze już dobrze poznanej, przeżywałem jak najprawdziwsze emocje, i czułem dreszcze ekscytacji - to ostatnie może jest trochę przesadzone, ale tak to pamiętam.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz