piątek, 3 maja 2013

Przywitał mnie rano " Ołowiany Świt" ...

Pisać każdy może - parafrazując Jerzego Stuhra. Czy jednak każde zapisane na papierze słowo godne jest uwagi, a w późniejszym czasie uznania i pochwał, oto jest pytanie.  

Drugiego Maja, skorzystał z zaproszenia, skierowanego do mnie za pośrednictwem Facebooka i plakatów rozwieszonych w różnych miejscach naszego miasta, które zapraszały do "Pełnej Qulturki" na spotkanie autorskie z Michałem Gołkowskim, twórcą pierwszej polskiej powieści STALKERSKIEJ, "Ołowiany Świt".



                                              
Wiele książek ukazuje się na polskim rynku wydawniczym, a równolegle z bijącymi na alarm badaczami, którzy grają larum dla czytelnictwa, co miesiąc księgarnie, sklepy i antykwariaty, zasilane są nowymi tytułami, tak znanych pisarzy jak i literackich nowicjuszy. Wiele książek, w tym potoku księgarskiej różnorodności, przechodzi niezauważonych, pomimo iż treści jakie oferują czytelnikom, są oryginalne i interesujące, a nierzadko - są czymś nowym, czego nigdy jako odbiorcy jeszcze nie doświadczyliśmy. Wszystko wedle zasady, lubimy to co znamy.

Teraz pewnie, u niektórych osób pojawiło się pierwsze zniecierpliwienie i pytanie, "Ale co z tą książką?"

Otóż sama książka, jest dokładnie tym czego się spodziewamy. Zgadzam się z autorem i nie dopatruje się w jego słowach, tych które widać na nagranych w internecie filmikach, jak i tych wygłaszanych podczas spotkań na żywo, że każdy znajduje w tej książce to co chce i odbiera ją na swój subiektywny sposób. Zgadzam się z tym, chociażby z tej prostej przyczyny, bo jak inaczej wytłumaczyć że jedna książka potrafi mieć skrajnie różne recenzje, a nawet w obrębie mediany, bywają one niejednoznaczne i nie podobne.

"Ołowiany Świt" jest zapisem tego co dzieje się z głównym bohaterem, z jego własnej perspektywy. Ten sposób narracji możemy uznać, tak za genialny jak i całkowicie nie trafiony. Dla mnie jednak, jest on bardzo dynamiczny, a w niektórych momentach potęguje jakiś nieuchwytny niepokój. Do końca pozostało mi coś około sześćdziesięciu stron, a mimo to, byłem już zaskakiwany zmianą, tak losu jak otoczenia którego częścią z każdym krokiem staje się główny bohater.

Zetknąłem się już z tematem S.T.A.L.K.E.R.a kilka lat temu, więc nie jest to dla mnie wątek nowy i nieznany.
Autora znam jeszcze dłużej, dlatego ocena jego dzieła nie jest dla mnie łatwa, zwłaszcza że odnoszę jego słowa (pisane i mówione) do tego co o nim wiem i jak go widzę.

Możliwe że zaburza to trochę moja opinię, lecz jestem przekonany że nie ma w świecie jednej obiektywnej opinii na temat jakiejkolwiek pozycji wydawniczej, bo czy podchodzimy do książek całkowicie "czyści"? Czy na prawdę jesteśmy białą kartą, która nabiera treści i wyglądu razem z kolejnymi stronami dzieła?
Niesiemy bagaż naszych osobistych doświadczeń, sympatii oraz preferencji i wpływają one na nasz odbiór wszystkiego co nas otacza nie mniej niż pogoda i relacje z bliskimi.

Mnie książka się podoba. Trafia do mnie sposób narracji i przyjmuję język jakim została napisana. za właściwy i adekwatny dla treści które ze sobą niesie. Mam jednak nadzieje, że nikt z osób które moje słowa przeczytają, nie zaufa mojej opinii sam zweryfikuje czy w przeważającej większości, pozytywne recenzje, które ukazały się i w ciąż ukazują w internecie, są zgodne z prawdą.

Warto byłoby poznać niektórych autorów tych recenzji, aby móc zweryfikować słowa Michała G. czy faktycznie, recenzja więcej niż o recenzowanym, mówi o recenzencie.

Sięgnijcie po "Ołowiany Świt".Treść, jak treść - podlega indywidualnej ocenie. Cena jak na czasy kryzysowe, przystępna - a przy wszystkich zaletach dotyczących zawartości książki, to kryterium które niejednokrotnie decyduje czy tytuł ma szansę wybić się ponad inne, wydawane równolegle pozycje. Pogoda zachęca do lektury, więc do dzieła.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz