wtorek, 5 lutego 2013

Trudności ... bo nie może być zbyt łatwo

W zamyśle początkowym, który doprowadził do tego że powstał blog i zacząłem przelewać na jego strony, kolejne wątki i myśli kłębiące się w mojej głowie, istniało przekonanie, graniczące z pewnością, iż blog jest bardziej trwałą i wygodniejszą formą utrwalania pewnych kwestii niż kartki zeszytu. Zwłaszcza gdy niektórymi rzeczami chciałbym się z kimś podzielić.

Tyle w ramach założeń - brak, najpierw prądu, potem internetu na terenie mojej posesji, uświadomił mi kruchość i nietrwałość techniki. Niby banał i oczywistość a jednak. Jednocześnie  zafundowałem sobie internetowy detoks, który - co najbardziej mnie zaskoczyło - w sumie, nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. Od po prostu nie ma mnie na FB i nie bardzo śledzę maile - no dobrze, to ostatnie jest elementem konieczności wynikającym z zawodowych i około zawodowych zobowiązań, więc musiałem zacząć korzystać z internetu w tym celu w pracy, ale w sumie, odcięcie od zasobów sieci, jakoś nie wiele zmieniło.

A zmiany ostatnio zdawały się wszechobecne i napływające z każdego możliwego kierunku i frontu. Od spraw zawodowych, przez edukacje, do rodzinno towarzyskich - wszędzie nowości, zmiany i zawirowania, wywracające czasem posiadany przeze mnie obraz do góry nogami.
Coś się zaczęło wyjaśniać, a tu zaraz kolejne komplikacje, tym razem na obszarze który był uznawany z spokojną przystań. Zacząłem więc się zastanawiać czy może taka jest uniwersalna zasada, że to co nas otacza nie jest i nie może być stałe i niezmienne bo podlega wpływowi i konsekwencją działań wszystkich którzy nas otaczają.

Wydaje mi się nawet, że to co mnie otacza zawsze porusza się szybciej niż ja. A kiedy tylko próbuje, delikatnie i dyskretnie dodać gazu i nadać tępa moim działaniom, wszystko do około zdaje się przyspieszać ciut wcześniej, tak że moje działania jawić się mogą jako podyktowane chęcią dostosowania się do tego co mnie otacza, a nie potrzebie nadania np. nowego kierunku. Ale może mi się tylko zdaje.

Internet się już w sumie ustabilizował i koniec końców ten mail po edycji błędów (pewnie nie w stu procentach skutecznej) idzie z domu, ale co się stało, to się stało.

Brak internetu dał mi do myślenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz