Rzeczywistość przynosi nam czasem rozczarowania. Bo jak inaczej powiedzieć o minionej majówce, która - chociaż obiecująco się rozpoczęła - ogólny przebieg miała średnio zadowalający. Tym ważniejsze jest aby taki czas, który był często zaplanowany jako jedyna prywatne chwila oddechu, wykorzystać jak najlepiej.
Od momentu gdy moja podstawowa komórka rodzinna, zaczęła się powiększać liczebnie, mój czas na hobbystyczne aktywności malał wprost proporcjonalnie, a fundusze, które na ten cel mogłem przeznaczyć i którymi swobodnie mogłem dysponować, kurczyły się jeszcze szybciej.
Dlatego tak ważne stało się dla mnie, aby wybierać ty wyjazdy czy inicjatywy które dają jak najwięcej korzyści - nie tylko finansowych, bo o to coraz trudniej, ale głównie tych wszystkich wartości dodanych.
Tak oto, zawężając spektrum swoich hobbystycznych aktywności, postanowiłem wybrać się w ostatni weekend kwietnia (czyli w sumie jeszcze przed właściwą "majówką") na Turniej Rycerski do Czerska. Wybór akurat tej imprezy wiąże się głównie z jej dostępnością i formułą. Pod warszawska miejscowość z niezłym dojazdem, a przy tym kilkudniowa impreza w gronie dobrze znanych osób, acz zasilana stale "świeżą krwią".
Kiedyś jeździłem do Iłży (na poprzedniczkę Czerskiego turnieju) razem z żoną - ta jednak z biegiem czasu, zrezygnowała z aktywnego udziału w całej zabawie i jedynie sporadycznie angażuje się w niektóre wydarzenia. Ja jednak, mimo przeciwności losu i niekorzystnym zbiegom okoliczności, staram się regularnie jeździć do Czerska, gdyż na dobrą sprawę jest to na dzień dzisiejszy mój jedyny ... urlop.
Tylko mój. Prywatny, własny, zarządzany tylko przeze mnie. Realizuje na nim własne plany i chociaż jestem częścią większej grupy, to jednak bardzo dużo zostaje w mojej decyzji. Np, to w jakich elementach imprezy będę brał czynny udział, a w jakich będę się ograniczał do uczestnictwa jako widz, czy z goła odpuszczę sobie udział w ogóle.
Jednak skłamałbym mówiąc że ten jedyny w roku wyjazd, który mogę spędzić wedle własnego upodobania to jedynie czas fizycznego odpoczynku czy możliwość wyspania się, albo narąbania ze znajomymi, bo przecież kto mi zabroni czy jakie mogą być konsekwencje.
Im jestem starszy - tym baczniej zwracam uwagę na tę najbardziej nieuchwytną i nie mierzalna chyba kwestie, jaką jest :atmosfera" podczas takich wydarzeń. Dzięki niej, ten czas odpoczynku i regeneracji sił, staje się często aktywatorem zmian, lub źródłem inspiracji dla rzeczy, często w ogóle nie związanych z rekonstrukcją. Ludzie, miejsce, czas i swoboda - tak niewiele, a tak trudno pogodzić wszystkie te czynniki na co dzień. Bo przecież mógłbym pojechać gdzieś bliżej. Wynająć domek na weekend (koszty pewnie podobne co całego wyjazdu do Czerska) i spać oraz nic nie robić. Mógłbym - na pewno. A jednak, to za mało.
Czy to znaczy że moje majówki są idealne? Nie - zdecydowanie nie jednokrotnie rozczarowywałem się, przez zbyt rozbudowane oczekiwania wobec tego czy innego wydarzenia w którym brałem udział. I może tu tkwi sekret że od pewnego czasu, ja już niczego nie oczekuję. Przyjmuję wszystko takim jakim jest i staram się do tego dopasowywać by jak najmniejszym oporem iść dalej - minimalizuje sytuacje konfliktowe by pełniej czerpać z tego co pojawia się na mojej drodze. Nie wiem czy dobre, albo najlepsze, ale u mnie się sprawdza.
Jest jednak coś jeszcze.
To coś co odkryłem stosunkowo dawno, ale wciąż na nowo sobie o tym przypominam przy różnych okazjach.
Potrzebuje kontaktu z innymi ludźmi , aby funkcjonować i być szczęśliwy. Nie potrafię odciąć się od znajomych i dalszej rodziny (chociaż ta druga grupa rzadko mnie motywuje do zwiększenia mojej aktywności względem ich). Dają mi inne punkty widzenia, zbiór doświadczeń które mogę porównywać i na ich podstawie czynić własne plany. Ale też przypominają mi czasami gdy z nimi jestem - że, może być lepiej. Tylko trzeba chcieć wykorzystać okazje. A pewnego dnia, coś co uznamy za dar losu i co może odmieni nasze życie, będzie tak naprawdę odległą konsekwencją lub skutkiem, naszych przeszłych decyzji i wyborów.
Bo czym jest "zrządzenie losu" jak nie, takim właśnie skutkiem tego co zrobiliśmy kiedyś i wyborów podjętych w przeszłości. Wyborów które zaczęły żyć własnym życiem.
Ten wpis jest, ogólnikowy, nudny i bez składu - ale jest w nim coś co bardzo mocno chciałem zapamiętać i co w bardzo pokrętny i niejednoznaczny sposób, jest od pewnego czasu, moim ogromnym zasobem z którego czerpie ile tylko się da.
Dlatego tak ważne stało się dla mnie, aby wybierać ty wyjazdy czy inicjatywy które dają jak najwięcej korzyści - nie tylko finansowych, bo o to coraz trudniej, ale głównie tych wszystkich wartości dodanych.
Tak oto, zawężając spektrum swoich hobbystycznych aktywności, postanowiłem wybrać się w ostatni weekend kwietnia (czyli w sumie jeszcze przed właściwą "majówką") na Turniej Rycerski do Czerska. Wybór akurat tej imprezy wiąże się głównie z jej dostępnością i formułą. Pod warszawska miejscowość z niezłym dojazdem, a przy tym kilkudniowa impreza w gronie dobrze znanych osób, acz zasilana stale "świeżą krwią".
Kiedyś jeździłem do Iłży (na poprzedniczkę Czerskiego turnieju) razem z żoną - ta jednak z biegiem czasu, zrezygnowała z aktywnego udziału w całej zabawie i jedynie sporadycznie angażuje się w niektóre wydarzenia. Ja jednak, mimo przeciwności losu i niekorzystnym zbiegom okoliczności, staram się regularnie jeździć do Czerska, gdyż na dobrą sprawę jest to na dzień dzisiejszy mój jedyny ... urlop.
Tylko mój. Prywatny, własny, zarządzany tylko przeze mnie. Realizuje na nim własne plany i chociaż jestem częścią większej grupy, to jednak bardzo dużo zostaje w mojej decyzji. Np, to w jakich elementach imprezy będę brał czynny udział, a w jakich będę się ograniczał do uczestnictwa jako widz, czy z goła odpuszczę sobie udział w ogóle.
Jednak skłamałbym mówiąc że ten jedyny w roku wyjazd, który mogę spędzić wedle własnego upodobania to jedynie czas fizycznego odpoczynku czy możliwość wyspania się, albo narąbania ze znajomymi, bo przecież kto mi zabroni czy jakie mogą być konsekwencje.
Im jestem starszy - tym baczniej zwracam uwagę na tę najbardziej nieuchwytną i nie mierzalna chyba kwestie, jaką jest :atmosfera" podczas takich wydarzeń. Dzięki niej, ten czas odpoczynku i regeneracji sił, staje się często aktywatorem zmian, lub źródłem inspiracji dla rzeczy, często w ogóle nie związanych z rekonstrukcją. Ludzie, miejsce, czas i swoboda - tak niewiele, a tak trudno pogodzić wszystkie te czynniki na co dzień. Bo przecież mógłbym pojechać gdzieś bliżej. Wynająć domek na weekend (koszty pewnie podobne co całego wyjazdu do Czerska) i spać oraz nic nie robić. Mógłbym - na pewno. A jednak, to za mało.
Czy to znaczy że moje majówki są idealne? Nie - zdecydowanie nie jednokrotnie rozczarowywałem się, przez zbyt rozbudowane oczekiwania wobec tego czy innego wydarzenia w którym brałem udział. I może tu tkwi sekret że od pewnego czasu, ja już niczego nie oczekuję. Przyjmuję wszystko takim jakim jest i staram się do tego dopasowywać by jak najmniejszym oporem iść dalej - minimalizuje sytuacje konfliktowe by pełniej czerpać z tego co pojawia się na mojej drodze. Nie wiem czy dobre, albo najlepsze, ale u mnie się sprawdza.
Jest jednak coś jeszcze.
To coś co odkryłem stosunkowo dawno, ale wciąż na nowo sobie o tym przypominam przy różnych okazjach.
Potrzebuje kontaktu z innymi ludźmi , aby funkcjonować i być szczęśliwy. Nie potrafię odciąć się od znajomych i dalszej rodziny (chociaż ta druga grupa rzadko mnie motywuje do zwiększenia mojej aktywności względem ich). Dają mi inne punkty widzenia, zbiór doświadczeń które mogę porównywać i na ich podstawie czynić własne plany. Ale też przypominają mi czasami gdy z nimi jestem - że, może być lepiej. Tylko trzeba chcieć wykorzystać okazje. A pewnego dnia, coś co uznamy za dar losu i co może odmieni nasze życie, będzie tak naprawdę odległą konsekwencją lub skutkiem, naszych przeszłych decyzji i wyborów.
Bo czym jest "zrządzenie losu" jak nie, takim właśnie skutkiem tego co zrobiliśmy kiedyś i wyborów podjętych w przeszłości. Wyborów które zaczęły żyć własnym życiem.
Ten wpis jest, ogólnikowy, nudny i bez składu - ale jest w nim coś co bardzo mocno chciałem zapamiętać i co w bardzo pokrętny i niejednoznaczny sposób, jest od pewnego czasu, moim ogromnym zasobem z którego czerpie ile tylko się da.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz